Strony

niedziela, 17 czerwca 2012

Za granicą głosujesz na własny koszt i ryzyko

   opowiem ci swoją historię z wyrabianiem paszportu przeze mnie kilka lat temu w jednym z konsulatów w USA. Złożyłam wniosek w styczniu, dołączyłam wymaganą, naprawdę słoną opłatę za przesyłkę certyfikowaną (nb. kilka razy wyższą, niż pobiera ją poczta amerykańska, ale rozumiem, że trzeba zarabiać, więc nie narzekam, tylko stwierdzam fakt) za odesłanie mi dokumentu na adres domowy. No i zaczęłam czekać. Kiedy minęło zapowiedziane pół roku, zaczęłam się niepokoić.