Strony

niedziela, 9 grudnia 2007

To jest cenzura polityczna

Gazeta.pl : Forum : Wielka Brytania i Irlandia:

"Torfowy, twoja ostatnia interwencja cenzorska ma tyle wspólnego z netykietą, spamem, trollami, delikatnymi uczuciami innych użytkowników forum WBiI etc., co inicjatywa RPO z troską o polskich pracownikow w UK. To jest cenzura polityczna, wycinasz wszystko, co jest niewygodne dla waadzy krajowej i zagraża dojeniu przez RP tej dojnej krowy, co to ma w UK pysk i żłób, który sama sobie napełnia, ale za to wymię w Polsce, w zasięgu ręki polskiej skarbówki. Tyle na tym zyskasz, że krowa zrobi jeden krok naprzód, a skarbówka zostanie z gołą ręką.

Ciekawa jest ta twoja paniczna reakcja na widok wątku założonego przez faceta pracującego w UK, który rzeczowo ocenił idiotyczny pomysł pakowania polskiego państwowego nosa do kieszeni Polakow w UK pod pretekstem opieki, której on i wszyscy inni, którzy sobie w UK radzą - nie potrzebują. Polacy m.in. również i po to tam pojechali do pracy, żeby od RP z jej opieką i urzędnikami mieć święty spokój. Rób tak dalej - jak będziecie swoją dojną krowę dalej denerwować takimi genialnymi pomysłami, to ci Polacy po prostu do Polski nie wrócą. Zostaną nową Polonią Zachodu oraz naszymi przyjaciółmi, zamiast pracować od rana do nocy na nową limuzynę nowego wicepremiera i wpłacać Polsce podatki bez korzystania z polskich świadczeń. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zarobione w UK pieniądze Polacy wydawali w UK, zamiast je transferować do Polski i płacić tam podatek, nie otrzymując od was nic w zamian.

Wam się całkowicie błędnie w Polsce wydaje, że RP ma z definicji prawo zabrać komuś, kto mieszka i pracuje w innym kraju, jego ciężko zarobioną kasę, bo tak się jej podoba i w "przepysach" tak żeście sobie napisali. W praktyce, RP musi mocno popracować, żeby na jakąkolwiek kasę od pracujacych za granicą zasłużyć. A jak będziecie się zanadto nachalnie narzucać obywatelom pracującym za granicą, to nowa polska fala emigracyjna zaćmi swoimi rozmiarami wszystkie poprzednie, i zamiast do lekarza będziecie w końcu w Polsce z chorym dzieckiem chodzić do znachora.

Wlaśnie skonczyłem rozmawiać przez telefon z kumplem jeszcze z Uniwersytetu Warszawskiego, dziś pracującym od kilkunastu lat na poważnym stanowisku w HM Treasury. Nota bene facet nadal świetnie włada polskim, czyta fora GW w celach zawodowych, i natychmiast wiedział, o co mi chodzi. Źródłowo i przystępnie objaśniam ci więc, co się stało i skąd się wzięła ta wasza nagła troska o polsko-brytyjską krowę, która absolutnie musi mieć u swego boku polskiego weterynarza, bo niepolski jest niedobry. Otóż, chodzi tutaj o skok Warszawy na dane osobowe Polaków pracujących w UK. Sami nie jesteście w stanie tych danych ustalić z powodu bardaku administracyjnego, a bez nich nic nie możecie zrobić większości uchylających się od braterskiego uścisku polskiego fiskusa.

Okazuje się, że szefostwo HM Revenue & Customs niedawno odmówiło polskiemu MinFin skompilowania i udostępnienia Warszawie pełnej listy Polaków pracujących w UK, razem z identyfikującymi danymi osobowymi i chronionymi prawem brytyjskim osobistymi danymi podatkowymi. Jakoś nie pochwaliliście się tym w prasie krajowej, ciekawe czemu?

Odmówiono wam z trzech powodów:

1. Rzecz jest w zasadzie niewykonalna technicznie w granicach rozsądnych kosztów - HM R&C nie rejestruje obywatelstwa brytyjskich podatników; w UK placą podatki mieszkajacy tam ludzie z całego świata. Fiskusowi UK jest i zawsze było obojętne, czy brytyjski podatnik jest Szkotem, Polakiem, Szwajcarem czy Eskimosem, byle w terminie placił należny brytyjski podatek dochodowy, reszta to jego sprawa.

2. Rzecz jest niewykonalna prawnie. Brytyjskie (i unijne) prawo o ochronie danych osobowych zakazuje wykorzystywania danych osobowych do jakichkolwiek innych celow niż te, dla których je zebrano.

Polskie prawo zresztą też, tak samo, ale polska ustawa o ochronie danych osobowych ma celowo pozostawione luki w formie klauzuli typu - "oraz w każdym innym przypadku, kiedy państwu się tak spodoba", umożliwiające polskiej klasie urzędniczej olewanie ducha tego prawa bez technicznego naruszenia jego litery.

Dane podatkowe w zasobach informacyjnych HM R&C zostały zebrane dla celów administracji brytyjskiego podatku dochodowego, a nie dla wspomagania dojenia krowy przez Warszawę, i nie ma zmiłuj. Ponieważ aparat państwowy UK ma to do siebie, że poczuwa się do przestrzegania własnego prawa, a brytyjskie ustawodawstwo nie zawiera takich samych jak polskie tylnych drzwi, to nic dyskretnie nie dostaniecie pod stołem. W najlepszym wypadku możecie dostać oficjalnie z HM R&C "sanitised" wersję tego zbioru danych, który się wam śni po nocach. Wersję starannie wypraną z danych pozwalających zidentyfikować indywidualnych podatników, przeznaczoną do celow statystycznych. Będziecie mogli ustalić na tej podstawie, ile kasy nie dostajecie, ale nic więcej.

3. Nawet gdyby było technicznie możliwe aby taką, wymarzoną przez polską skarbówkę, centralną listę donosową polskich płatników brytyjskiego podatku dochodowego w UK zestawić, to i tak nic z tego nie będzie. A nic z tego nie będzie, bo nawet na odcinku współpracy miedzynarodowej organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, czyli dla celów 'law enforcement' , brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych kategorycznie zakazuje procederu znanego jako "fishing expeditions".

"Fishing expedition" to udostępnianie dużych bloków danych, dotyczących setek, tysięcy, albo setek tysięcy osób, pod nieobecność konkretnego, ***udokumentowanego*** indywidualnego zarzutu, lub ***uzasadnionego*** podejrzenia, że konkretny, indywidualny podatnik brytyjski popełnił zagraniczne przestępstwo skarbowe. Według brytyjskiego prawa, nie udostępnia się całych zbiorów danych po to, żeby odbiorca sobie w tych danych grzebał i łowił ryby ('fishing') według własnego uznania, szukając czy mjest w tym zbniorze ktoś, komu można coś dopasować.

Urząd Skarbowy RP może zażądać i otrzymać od HM R&C informacje o brytyjskich dochodach i brytyjskich podatkach konkretnego obywatela polskiego Jana Kowalskiego, zidentyfikowanego w konkretny sposób (data i miejsce urodzenia, adres w UK, brytyjski numer rejestracji podatkowej, PESEL, nr paszportu), ale tylko o tyle, o ile jest US w stanie załączyć zadowalające dla HM R&C wyjaśnienia, na jakiej podstawie w Polsce podejrzewa się, że ten konkretny Jan Kowalski robi w konia polskiego fiskusa i konkretnie w jaki sposób.

Polska skarbówka nie może natomiast dostać od fiskusa UK ani danych podatkowych wszystkich brytyjskich podatników o nazwisku Kowalski, ani listy wszystkich obywateli polskich płacących podatki w UK. Musielibyście uzasadnić, że cała taka lista to są "tax evaders"; a tego nie możecie zrobić, bo nie macie ich indywidualnych danych osobowych. Nie możecie Brytyjczykom powiedzieć, że CO PRAWDA NIE WIECIE KTO, ANI GDZIE, ALE ZA TO NMA PEWNO WIECIE, ŻE NIE PŁACĄ polskich podatków. Dlatego chcecie te dane osobowe wydrzeć z UK jakimś sposobem polskich spryciarków.

Dane jako takie, to wy właściwie już macie u siebie, ale balagan w nich jest u was taki, że nie macie (na szczęście) pojęcia, kto kiedy jest w jakim kraju, czy mieszka stale w Polsce, czy za granicą, gdzie mieszka, gdzie pracuje, ile zarabia, jak go znaleźć etc. To świetnie, niezdrowo jest wiedzieć za dużo. Zresztą ochrona prywatności to jest standard europejskich stosunków państwo-obywatel, najwyższy czas się do niej przyzwyczaić. Ale wy jak zwykle wszystko wiecie lepiej, stąd ten desperacki skok na dane osobowe, pod pozorem opieki nad polskimi pracownikami prześladowanymi w UK (poprzedni skok na dane osobowe był pod pozorem nowych polskich przepisów paszportowych wprowadzonych od 1 stycznia 2003).

Zwłaszcza, że ciągle odsuwa się wam termin wejścia do strefy Schengen, po którym obiecujecie sobie, że będziecie wtedy tropić każdego Polaka w całej Unii, nadużywając w tym celu bazy danych SIS II i biura SIRENE w Warszawie jako super-systemu meldunkowego na całą Europę. A Bruksela będzie się pewnie temu przyglądać i oklaskiwać, hehehe...

Żadnej ogólnej listy obywateli polskich płacących podatki w UK urząd HM R&C zresztą sam nie posiada, bo nie gromadzi i nie przetwarza danych o obywatelstwie podatników. Taką listę trzeba by dopiero zrobić, nie łatwo i nie tanio. Żeby taką listę stworzyć, trzeba by dokonać dość skomplikowanego 'data matching' na dużą skalę między bazami danych Home Office a bazami danych HM Treasury, konkretnie pomiędzy departamentem Home Office do spraw Immigration & Nationality, a Her Majesty's Revenue and Customs. Tego nikt dla was nie zrobi, zwłaszcza po cichu, bo trzeba by po drodze poważnie naruszyć brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych, oraz odnośną unijną dyrektywę.


Zaś Rząd Jej Królewskiej Mości nie będzie specjalnie dla was szukał dziury w całym po to, żeby Warszawa była z niego zadowolona, ani nie bedzie ryzykował zejścia ok. ćwierć miliona polskich podatników, regularnie płacących podatki fiskusowi UK, do szarej strefy bezpodatkowej ekonomii gotówkowej.


Zrozumiałeś, czy mam wyjaśnić jeszcze przystępniej?
"Torfowy, twoja ostatnia interwencja cenzorska ma tyle wspólnego z netykietą, spamem, trollami, delikatnymi uczuciami innych użytkowników forum WBiI etc., co inicjatywa RPO z troską o polskich pracownikow w UK. To jest cenzura polityczna, wycinasz wszystko, co jest niewygodne dla waadzy krajowej i zagraża dojeniu przez RP tej dojnej krowy, co to ma w UK pysk i żłób, który sama sobie napełnia, ale za to wymię w Polsce, w zasięgu ręki polskiej skarbówki. Tyle na tym zyskasz, że krowa zrobi jeden krok naprzód, a skarbówka zostanie z gołą ręką.

Ciekawa jest ta twoja paniczna reakcja na widok wątku założonego przez faceta pracującego w UK, który rzeczowo ocenił idiotyczny pomysł pakowania polskiego państwowego nosa do kieszeni Polakow w UK pod pretekstem opieki, której on i wszyscy inni, którzy sobie w UK radzą - nie potrzebują. Polacy m.in. również i po to tam pojechali do pracy, żeby od RP z jej opieką i urzędnikami mieć święty spokój. Rób tak dalej - jak będziecie swoją dojną krowę dalej denerwować takimi genialnymi pomysłami, to ci Polacy po prostu do Polski nie wrócą. Zostaną nową Polonią Zachodu oraz naszymi przyjaciółmi, zamiast pracować od rana do nocy na nową limuzynę nowego wicepremiera i wpłacać Polsce podatki bez korzystania z polskich świadczeń. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zarobione w UK pieniądze Polacy wydawali w UK, zamiast je transferować do Polski i płacić tam podatek, nie otrzymując od was nic w zamian.

Wam się całkowicie błędnie w Polsce wydaje, że RP ma z definicji prawo zabrać komuś, kto mieszka i pracuje w innym kraju, jego ciężko zarobioną kasę, bo tak się jej podoba i w "przepysach" tak żeście sobie napisali. W praktyce, RP musi mocno popracować, żeby na jakąkolwiek kasę od pracujacych za granicą zasłużyć. A jak będziecie się zanadto nachalnie narzucać obywatelom pracującym za granicą, to nowa polska fala emigracyjna zaćmi swoimi rozmiarami wszystkie poprzednie, i zamiast do lekarza będziecie w końcu w Polsce z chorym dzieckiem chodzić do znachora.

Wlaśnie skonczyłem rozmawiać przez telefon z kumplem jeszcze z Uniwersytetu Warszawskiego, dziś pracującym od kilkunastu lat na poważnym stanowisku w HM Treasury. Nota bene facet nadal świetnie włada polskim, czyta fora GW w celach zawodowych, i natychmiast wiedział, o co mi chodzi. Źródłowo i przystępnie objaśniam ci więc, co się stało i skąd się wzięła ta wasza nagła troska o polsko-brytyjską krowę, która absolutnie musi mieć u swego boku polskiego weterynarza, bo niepolski jest niedobry. Otóż, chodzi tutaj o skok Warszawy na dane osobowe Polaków pracujących w UK. Sami nie jesteście w stanie tych danych ustalić z powodu bardaku administracyjnego, a bez nich nic nie możecie zrobić większości uchylających się od braterskiego uścisku polskiego fiskusa.

Okazuje się, że szefostwo HM Revenue & Customs niedawno odmówiło polskiemu MinFin skompilowania i udostępnienia Warszawie pełnej listy Polaków pracujących w UK, razem z identyfikującymi danymi osobowymi i chronionymi prawem brytyjskim osobistymi danymi podatkowymi. Jakoś nie pochwaliliście się tym w prasie krajowej, ciekawe czemu?

Odmówiono wam z trzech powodów:

1. Rzecz jest w zasadzie niewykonalna technicznie w granicach rozsądnych kosztów - HM R&C nie rejestruje obywatelstwa brytyjskich podatników; w UK placą podatki mieszkajacy tam ludzie z całego świata. Fiskusowi UK jest i zawsze było obojętne, czy brytyjski podatnik jest Szkotem, Polakiem, Szwajcarem czy Eskimosem, byle w terminie placił należny brytyjski podatek dochodowy, reszta to jego sprawa.

2. Rzecz jest niewykonalna prawnie. Brytyjskie (i unijne) prawo o ochronie danych osobowych zakazuje wykorzystywania danych osobowych do jakichkolwiek innych celow niż te, dla których je zebrano.

Polskie prawo zresztą też, tak samo, ale polska ustawa o ochronie danych osobowych ma celowo pozostawione luki w formie klauzuli typu - "oraz w każdym innym przypadku, kiedy państwu się tak spodoba", umożliwiające polskiej klasie urzędniczej olewanie ducha tego prawa bez technicznego naruszenia jego litery.

Dane podatkowe w zasobach informacyjnych HM R&C zostały zebrane dla celów administracji brytyjskiego podatku dochodowego, a nie dla wspomagania dojenia krowy przez Warszawę, i nie ma zmiłuj. Ponieważ aparat państwowy UK ma to do siebie, że poczuwa się do przestrzegania własnego prawa, a brytyjskie ustawodawstwo nie zawiera takich samych jak polskie tylnych drzwi, to nic dyskretnie nie dostaniecie pod stołem. W najlepszym wypadku możecie dostać oficjalnie z HM R&C "sanitised" wersję tego zbioru danych, który się wam śni po nocach. Wersję starannie wypraną z danych pozwalających zidentyfikować indywidualnych podatników, przeznaczoną do celow statystycznych. Będziecie mogli ustalić na tej podstawie, ile kasy nie dostajecie, ale nic więcej.

3. Nawet gdyby było technicznie możliwe aby taką, wymarzoną przez polską skarbówkę, centralną listę donosową polskich płatników brytyjskiego podatku dochodowego w UK zestawić, to i tak nic z tego nie będzie. A nic z tego nie będzie, bo nawet na odcinku współpracy miedzynarodowej organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, czyli dla celów 'law enforcement' , brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych kategorycznie zakazuje procederu znanego jako "fishing expeditions".

"Fishing expedition" to udostępnianie dużych bloków danych, dotyczących setek, tysięcy, albo setek tysięcy osób, pod nieobecność konkretnego, ***udokumentowanego*** indywidualnego zarzutu, lub ***uzasadnionego*** podejrzenia, że konkretny, indywidualny podatnik brytyjski popełnił zagraniczne przestępstwo skarbowe. Według brytyjskiego prawa, nie udostępnia się całych zbiorów danych po to, żeby odbiorca sobie w tych danych grzebał i łowił ryby ('fishing') według własnego uznania, szukając czy mjest w tym zbniorze ktoś, komu można coś dopasować.

Urząd Skarbowy RP może zażądać i otrzymać od HM R&C informacje o brytyjskich dochodach i brytyjskich podatkach konkretnego obywatela polskiego Jana Kowalskiego, zidentyfikowanego w konkretny sposób (data i miejsce urodzenia, adres w UK, brytyjski numer rejestracji podatkowej, PESEL, nr paszportu), ale tylko o tyle, o ile jest US w stanie załączyć zadowalające dla HM R&C wyjaśnienia, na jakiej podstawie w Polsce podejrzewa się, że ten konkretny Jan Kowalski robi w konia polskiego fiskusa i konkretnie w jaki sposób.

Polska skarbówka nie może natomiast dostać od fiskusa UK ani danych podatkowych wszystkich brytyjskich podatników o nazwisku Kowalski, ani listy wszystkich obywateli polskich płacących podatki w UK. Musielibyście uzasadnić, że cała taka lista to są "tax evaders"; a tego nie możecie zrobić, bo nie macie ich indywidualnych danych osobowych. Nie możecie Brytyjczykom powiedzieć, że CO PRAWDA NIE WIECIE KTO, ANI GDZIE, ALE ZA TO NMA PEWNO WIECIE, ŻE NIE PŁACĄ polskich podatków. Dlatego chcecie te dane osobowe wydrzeć z UK jakimś sposobem polskich spryciarków.

Dane jako takie, to wy właściwie już macie u siebie, ale balagan w nich jest u was taki, że nie macie (na szczęście) pojęcia, kto kiedy jest w jakim kraju, czy mieszka stale w Polsce, czy za granicą, gdzie mieszka, gdzie pracuje, ile zarabia, jak go znaleźć etc. To świetnie, niezdrowo jest wiedzieć za dużo. Zresztą ochrona prywatności to jest standard europejskich stosunków państwo-obywatel, najwyższy czas się do niej przyzwyczaić. Ale wy jak zwykle wszystko wiecie lepiej, stąd ten desperacki skok na dane osobowe, pod pozorem opieki nad polskimi pracownikami prześladowanymi w UK (poprzedni skok na dane osobowe był pod pozorem nowych polskich przepisów paszportowych wprowadzonych od 1 stycznia 2003).

Zwłaszcza, że ciągle odsuwa się wam termin wejścia do strefy Schengen, po którym obiecujecie sobie, że będziecie wtedy tropić każdego Polaka w całej Unii, nadużywając w tym celu bazy danych SIS II i biura SIRENE w Warszawie jako super-systemu meldunkowego na całą Europę. A Bruksela będzie się pewnie temu przyglądać i oklaskiwać, hehehe...

Żadnej ogólnej listy obywateli polskich płacących podatki w UK urząd HM R&C zresztą sam nie posiada, bo nie gromadzi i nie przetwarza danych o obywatelstwie podatników. Taką listę trzeba by dopiero zrobić, nie łatwo i nie tanio. Żeby taką listę stworzyć, trzeba by dokonać dość skomplikowanego 'data matching' na dużą skalę między bazami danych Home Office a bazami danych HM Treasury, konkretnie pomiędzy departamentem Home Office do spraw Immigration & Nationality, a Her Majesty's Revenue and Customs. Tego nikt dla was nie zrobi, zwłaszcza po cichu, bo trzeba by po drodze poważnie naruszyć brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych, oraz odnośną unijną dyrektywę.



Zaś Rząd Jej Królewskiej Mości nie będzie specjalnie dla was szukał dziury w całym po to, żeby Warszawa była z niego zadowolona, ani nie bedzie ryzykował zejścia ok. ćwierć miliona polskich podatników, regularnie płacących podatki fiskusowi UK, do szarej strefy bezpodatkowej ekonomii gotówkowej.



Zrozumiałeś, czy mam wyjaśnić jeszcze przystępniej?

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=36489137&a=36489137


forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=36489137&a=36489255


forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=26910281&a=26910281"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentować mogą jedynie użytkownicy z podwyższonym stopniem anonimowości. Anonimy niskiego stopnia nadal odbieram na priva, ale ich nie publikuję ze względu na hasbarę schetyniątek.
Można tu użyć niektórych znaczników HTML, takich jak <b>, <i>
"Przepis" na aktywny link w komentarzu (dla niezorientowanych):
<a href="tu wstawiamy hiperłącze w postaci http://poprawczak.blogspot.com/2013/04/anonimowe-komentowanie.html">tu wstawiamy tytuł linkowanego utworu lub frazę</a> → tutaj więcej szczegółów