piątek, 16 października 1998

obywatelu mieszkajacy za granica raduj sie

0 comments
Google Groups : soc.culture.polish: "Oct 16 1998, 12:00 am show options

Newsgroups: soc.culture.polish
From: s...@zampolit.mil.pl (Stary Wiarus) - Find messages by this author
Date: 1998/10/16
Subject: Re: obywatelu mieszkajacy za granica raduj sie
Reply to Author | Forward | Print | Individual Message | Show original | Report Abuse

In article , "Pyzol"



wrote:
> Ciag dalszy: Czeszka tez jezdzi na oba paszporty.
> Katarzyna Makowska


------------------------------------------

No dobrze, i co dalej, rodacy? Wiemy cos w koncu, czy nie wiemy? Podjeto w
koncu, czy nie podjeto jakies oficjalne kroki zmierzajace do ukrocenia
podrozy podwojnych obywateli do do Polski na paszportach innych niz
paszporty RP?


G... wiemy, ot co. Ogolna niemoznosc plus pozar w burdelu. To takie bardzo
polskie.


Reasumujac pokrotce:


Jeden konsul RP (Grzegorz Swoboda, Vancouver, Kanada) oswiadcza 15
wrzesnia 1998 r., ze on nie bedzie juz wiecej wydawal wiz obywatelom
polskim w paszportach obcych, bo tak sie podobno wladzom polskim ostatnio
uwidzialo. Jakichkolwiek wiazacych oswiadczen MSZ w tej sprawie brak.


Normalnie nalezaloby taki gleboki wyraz mysli urzedowej do kosza
natychmiast wyrzucic, ale Swoboda (nomen omen) podaje podstawe prawna:
Ustawa z dn. 25 czerwca 1997 o cudzoziemcach (Dz.U. Nr 14, poz.739, art 2
i art.4.2) oraz Ustawa z dn. 15 lutego 1962 o obywatelstwie polskim
(Dz.U. Nr.10 poz.49) art.2. Wyglada na to, ze sam sobie tego wszystkiego
nie wymyslil. Oficjalnych wyjasnien brak.


Sporo osob zaczyna sie denerwowac na Internecie: najpierw na polzamknietej
liscie poland-l, a potem na scp, polityce i dziennikarzu i usiluja dojsc o
co tu chodzi i po co to komu. Po dluzszych poszukiwaniach wiadomo, ze nic
nie wiadomo.


Na internetowych stronach nalezacych do ambasad, konsulatow, MSZ, Sejmu,
Prezydenta i kogo jeszcze tylko chcemy, propagandy skolko ugodno, ale z
informacja cieniutko. A juz o takim drobiazgu, jak wladze polskie w kraju
maja zamiar traktowac urodzonego w Polsce posiadacza paszportu obcego ­
cisza jak w grobie. Publicznie dostepnej wykladni przepisow brak, a moze
nie ma w ogole, bo moze kazdego traktuja inaczej, jak im akurat tego dnia
wygodniej, albo zaleznie od tego, czyj to znajomy.


Jak wladze polskie traktuja obywatela, ktory chcialby sie obywatelstwa
ZRZEC, mozna sie natomiast wyczerpujaco dowiedziec ma stronie sieciowej
Konsulatu Generalnego RP w Los Angeles
. Otoz traktuja go zgodnie z
esbecka instrukcja z 1962 roku, wydana na podstawie tej samej ustawy, na
ktora powoluje sie konsul Swoboda z Vancouver [Ustawa z dn. 15 lutego 1962
o obywatelstwie polskim (Dz.U. Nr.10 poz.49)]. Komentarza, z jakiej racji
obowiazuja nadal 36-letnie jawnie represyjne przepisy, jaskrawo sprzeczne
z Konstytucja RP z 1997 roku, ktora nie ogranicza obywatelowi mozliwosci
zrzeczenia sie obywatelstwa (art. 34.2) ­ brak. Naturalnie, jak sie komus
nie podoba, to moze wlasnym sumptem skarzyc rzad RP do Trybunalu
Konstytucyjnego w Warszawie o niezgodnosc ustawy z Konstytucja, nie?


Obiektywnie rzecz biorac, byc moze wszystko to jest rzeczywiscie bardzo
maly pryszcz na bardzo duzym posladku Najjasniejszej Rzeczypospolitej,
ktora ma duzo wazniejsze sprawy na glowie. Mozliwe. Ale z punktu widzenia
urodzonego w Polsce posiadacza paszportu USA, Kanady, Australii, panstwa
czlonkowskiego Unii Europejskiej lub innego panstwa zachodniego nie jest
to kwestia bagatelna, zwlaszcza psychologicznie.


Wielu Polakow mieszkajacych za granica bardzo dobrze pamieta PRL.
Niektorzy maja nawet znajomych, ktorzy nieopatrznie przyjechali z
sentymentalna wizyta do PRL po dwudziestu latach na emigracji, a potem
mieli powazne klopoty z wyjechaniem z powrotem, albo skladano im rozne
ciekawe propozycje nie do odrzucenia straszac np. szybka i sprawna zamiana
paszportu kanadyjskiego na polski dowod osobisty. Takim osobom optymisci
moga bezskutecznie tlumaczyc do upojenia, ze RP to nie to samo co PRL,
zwlaszcza ze sklad personalny smietanki politycznej po czesci zostal ten
sam.


Panstwo pamietaja taki klasyczny sen emigranta? Po wieloletniej
nieobecnosci przyjechal do Polski na jakichs blizej nieokreslonych
dokumentach. Jest wzruszony, odnalazl przyjaciol, spotkal sie z rodzina,
jest mu fajnie. Kiedy przychodzi do wyjezdzania z powrotem, wszystko
zaczyna sie walic: nieokreslone sily zabieraja mu paszport albo zaczynaja
sie naraz pietrzyc jakies przeszkody nie do pokonania. Po jakims czasie
staje sie jasne, ze jest uwieziony, nie moze wyjechac. Budzi sie zlany
zimnym potem, polprzytomny z przerazenia, dopiero widok Brooklyn Bridge
albo wiezy Eiffla za oknem przekonuje go, ze to byl tylko zly sen.


Zaczynaja wiec rodacy na obczyznie dzwonic do ambasad i konsulatow,ze by
sie w miare sensownie dowiedziec zawczasu, jaki jest ich status w kraju.
Jednym mowia tak, drugim owak, a najczesciej w ogole nic nie wiedza i
chca, zeby im przestac zawracac glowe. Ogolna niemoznosc ­ nie sposob sie
zadna sila dowiedziec niczego, co by bylo w jakikolwiek sposob wiazace dla
polskich urzednikow. Consensus urzedowej opinii to: Przyjedz pan, to
zobaczymy!


Otoz, ja osobiscie mam zero respektu dla panstwa, w ktorym nic nie
wiadomo, niczego nie sposob sie dowiedziec na pewno, prawo jest metne i
napredce uchwalane, wiazacej wykladni prawa nie ma w ogole, kazdy
urzednik mowi co innego, nikt za nic nie odpowiada, wszyscy urzednicy
razem i kazdy z osobna nie czuja sie do niczego zobowiazani, poza
odbieraniem z kasy wlasnych poborow.


Panstwa, o ktorym wiadomo (ze smutnych doswiadczen), ze prawo powielaczowe
(nigdzie nie opublikowane, przez zadna niezalezna instancje nie
kontrolowane, odbijane na powielaczach instrukcje dla urzedow) ma w nim
wieksza wage niz
Konstytucja, ustawy i orzecznictwo Sadu Najwyzszego razem wziete.


Ja niby rozumiem, ze wielu osobom, z waaadza na czele, jest wygodniej
lowic ryby w metnej wodzie, ale to nie jest zaden dostateczny powod, zeby
ten ogolny burdel mial w kraju panowac przez nastepne piecdziesiat lat,
albo zeby Polak za granica mial sie bac przyjechac z wizyta do wlasnego
kraju.


Tym bardziej, ze mozna inaczej. Ja jestem od wielu lat obywatelem panstwa,
w ktorym od ponad dwustu lat nikogo nie trzeba przekonywac, ze to nie
obywatele istnieja dla wygody aparatu panstwowego, tylko odwrotnie.


Przyznam ze skrucha, ze sie przyzwyczailem, ze jak u siebie o cos urzad
pytam, to mi zwiezle i do sensu odpowiadaja. Jak prosze o szczegoly na
pismie, to mi przysylaja do domu szczegolowa broszure. Jak mi malo tych
szczegolow, to mi uprzejmie wskaza, gdzie moge kupic pelny tekst ustawy i
przepisow wykonawczych, niezaleznie od tego, z ktorego sa roku. Jak musze
cos zalatwic, to w 95 procentach przez telefon albo faxem. Z niewielkimi
wyjatkami, wszedzie widoczna jest troska, zebym czasem nie stracil wiecej
czasu, niz to absolutnie konieczne, i zebym nie musial nigdzie
niepotrzebnie biegac. Od dziesiecioleci nie stalem ani razu w kolejce do
zadnego urzedu. Od wyjazdu z Polski zadnemu urzednikowi nie musialem
udowadniac przy pomocy oswiadczen, zaswiadczen i pieczatek z innych
urzedow, ze nie jestem wielbladem. Moze dlatego kolizja z polska
rzeczywistoscia, nawet wirtualna, zle mi robi na nadcisnienie.


Tak ze, w sumie, najdrozsi rodacy w kraju i za granica, wy sobie robta jak
chceta, ale dla mnie mysl o sentymentalnej wycieczce do Polski jest mniej
wiecej tak samo kuszaca jak wypoczynek w skorumpowanej od gory do dolu
poludniowo-amerykanskiej republice bananowej. Tylko ze tam przynajmniej
wiem, ze jak bede mial karton papierosow dla celnikow na lotnisku, flache
Jasia Wedrowniczka dla policji, oraz dostateczna liczbe banknotow jedno-,
piecio- i dziesieciodolarowych na napiwki i drobne lapowki szczodra reka w
miare potrzeby rozdzielane, to bede mial swiety spokoj. A jak ktos, kto
dostal za malo, zamknie mnie w celi i bedzie chcial wiecej, to mnie moj
konsul za pare dni z tej celi wyjmie. W Polsce nawet tego nie wiem na
pewno.


***W Polsce z definicji nikt nic nie wie na pewno.***


Kiedy bylem mlodszy, lubilem jezdzic po roznych dziwnych i troche
hazardowych miejscach na swiecie, dodawalo to podrozom pikanterii. Teraz
juz nie ciesza mnie takie pomysly jak lot do Ghany zmurszalym samolotem
DC-10, ani jazda jeepem przez gory Albanii (probowalem jednego i
drugiego). Teraz jestem pracujacym od rana do nocy, punktualnie placacym
podatki facetem w srednim wieku, obarczonym rodzina. Opadla mi zylka
ryzyka. Nie mam ochoty narazac sie na sytuacje, w ktorej moze wystapic
koniecznosc prowadzenia przymusowego urzedowego dyskursu z gluchym, na
przyklad na temat statusu podwojnych obywateli w Polsce.


Polski urzednik po drugiej stronie biurka bedzie sie swietnie bawil.
Bedzie mial na ta zabawe dowolna ilosc czasu, wiec nie bedzie sie
spieszyl. Bedziemy sobie popijali herbate z cytryna i roztrzasali
filozoficzne podstawy definicji emigranta jako zdrajcy na tle praw i
obowiazkow obywatela polskiego.


Mnie natomiast beda w czasie szesciu miesiecy tej prowadzonej w Polsce
dyskusji wyrzucac za granica z pracy za nieusprawiedliwiona nieobecnosc,
zabierac mi sprzed domu niezaplacony w pore samochod oraz sprzedawac tenze
dom z licytacji z powodu zaleglosci w splatach pozyczki hipotecznej. Po
szesciu miesiacach waaadza w Rzeczypospolitej powie, ze wszystko w
porzadku i moge wracac do siebie. Po powrocie okaze sie, ze zwykle
cierpliwa i racjonalna zona dawno zabrala dzieci i odeszla, zbrzydzona
tymi niezrozumialymi dla niej rytualnymi tancami dzikich, zostawiajac po
sobie obelzywy list pozegnalny i sterte uzyskanych in absentia nakazow
sadowych w sprawie alimentow. I juz bede mogl zaczynac zycie od nowa.


Ze RP jest w porzadku, a ja nastojaszczy paranoik jestem? Mozliwe, ale ja
swoje w zyciu widzialem, tak w Polsce jak i poza. Konsulowi Swobodzie z
Vancouver serdecznie dziekuje, ze przypomnial mi dlaczego z Polski
wyjechalem. Bawcie sie panstwo dobrze. Visitez la Pologne, jak mawialy
stare plakaty Orbisu. Ja, z bolem serca, jezdzic bede gdzie indziej;
rodzinne groby w Polsce beda sobie teraz spokojnie zarastac trawa ­ nie ma
juz komu ich odwiedzac.


Dzieciom tez takie eskapady odradze, jak dorosna ­ z powodu miejsca
urodzenia taty, RP oglosila moje dzieci obywatelami polskimi, bez pytania
ani mnie, ani nikogo innego o zdanie (art. 34.1 Konstytucji). Nawet jak
dorosna, to nie zrozumieja, dlaczego obce panstwo po drugiej stronie
swiata rosci sobie do nich jakies pretensje. A juz na pewno nie pojma,
dlaczego jakis dziwny i daleki kraj Trzeciego Swiata chce, zeby go
pokornie upraszaly o zgode na nabycie obywatelstwa swojego wlasnego kraju,
ktore mialy zawsze, bo sie z nim urodzily (patrz procedura zrzeczenia
obywatelstwa RP na stronie Konsulatu RP w Los Angeles).


- This Poland of yours must be sort of a weird place, Dad?
- Sure is, darling.


Zdroweczka wszystkim panstwu.


--
Wasz Stary Wiarus "
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...