Emigrantów wkurza kilka rzeczy u rodaków z kraju:
"Mon cher Pedro,
Emigrantów wkurza kilka rzeczy u rodaków z kraju w związku ze sprawą wiz:
1. Postawa roszczeniowa:
Że wjazd bez wiz się Polakom należy (za odsiecz wiedeńską, za Solidarność, za opokę, przedmurze, papieża etc.), więc inne kraje mają go dawać bez gadania, bo się należy i już. Tymczasem inne kraje tak pojmują swoja suwerenność, że uważają, że to ich władze bedą decydować o tym, co się komu na ich granicach należy, a nie sami zainteresowani. Wy zresztą robicie dokładnie to samo, na swoich granicach z Rosją, Białorusią i Ukrainą, dla których właśnie wprowadzacie wizy.
2. Brak zrozumienia pojęcia praworządności :
W niektórych krajach (USA) kryteria wjazdu bezwizowego określa ustawa, w niektórych (Australia, Kanada), akty prawne niższego rzędu, ale zawsze wydawane w zgodzie z pewną generalną polityką państwa w tej sprawie. W obu wypadkach są do tego przywiązane określone kryteria, które kraj pragnący uzyskać prawo wjazdu bezwizowego dla swoich obywateli MUSI spełnić.
Na przykład, prawo USA wymaga, by liczba decyzji odmownych na podania o wizę składane przez obywateli kraju-kandydata do Visa Waiver Program (VWP) nie przekraczała 3%, a w przeciwnym razie nie można nawet rozpocząć negocjacji na temat wejścia do tego programu. Odmowę wizy amerykańskiej dostaje obecnie około
37% polskich petentów. Dopóki w Polsce nie przestaną składać podań o wizę USA menele, którzy nie mają na nią żadnych szans - nie ma zmiłuj.
Tymczasem Polacy są nawykli do tego, że państwo przestrzega, albo nie przestrzega, własnego prawa - jak mu wygodnie. A jak prawo jest bardzo niewygodne, to prezydent albo premier tupie nogą i to niewygodne prawo znika. W dodatku, Polacy myślą, że tak jest wszędzie. Polacy oczekują w związku z tym nadzwyczajnego traktowania, ulg i przywilejów, bo uważają, na nie wiadomo jakiej podstawie, że wszystko można załatwić "pod stołem", zatem te ulgi i przywileje też.
Polscy emigranci zaś między innymi po to wyemigrowali, żeby przestać kręcić, lawirować, mataczyć i "załatwiać", żeby już więcej nie mieszkać w kraju nieskończenie elastycznego bezprawia, w którym nie ma rzeczy niemożliwych.
Dlatego emigranci generalnie są niechętni załatwianiu czegokolwiek po znajomości czy "pod stołem" i popierają pryncypialne stanowisko swoich (znaczy, zachodnich) rządów, kiedy te mówią polskiej dyplomacji, że na obecnym etapie Polska nie spełnia kryteriów wjazdu bezwizowego; a jak spełni, to wtedy się zobaczy.
3. Kwestia konkurencji ekonomicznej.
Konkurencyjność ekonomiczna nowo przybyłych w stosunku do "zasiedziałych" emigrantów, mających obywatelstwo kraju osiedlenia, co najmniej kilkanaście lat zamieszkania i doświadczenia zawodowego, a często także lokalne studia i inne kwalifikacje uzyskane na miejscu, jest żadna. Wyjątki się zdarzają, ale bardzo
sporadycznie. Nie ulegaj zatruciu popularną propagandą, w myśl której większość emigrantów to fizyczni.
4. Stały mieszkaniec a gastarbeiter:
Emigrant a gastarbeiter to kolosalna różnica. Emigranci z Polski, i z dowolnej innej Gwadelupy - w dowolnym kraju - mają dokładnie taki sam negatywny pogląd jak urodzeni tubylcy na temat zapewniania przyjezdnym gastarbeiterom infrastruktury, opieki społecznej i usług publicznych utrzymywanych za ich wysokie podatki.
Jedynym celem gastarbeiterów jest wydarcie kasy i wywiezienie jej do Polski czy do Gwadelupy. Jaki niby ma być w tym mój interes jako australijskiego podatnika, i dlaczego miałbym to ułatwiać? Dlaczego mam być za tym, żeby gastarbeiterom z całego świata łatwiej było wyprowadzać dochód z Australii, a ja żebym w wyniku tego płacił jeszcze wyższe podatki? Wolę popierać inicjatywy, w wyniku których gastarbeiterów się tutaj nie toleruje, a wytworzony w Australii dochód jest w większości wydawany na miejscu i nakręca australijską gospodarkę, z której ja żyję. Za stan gospodarki RP natomiast nie czuję się odpowiedzialny, bo mnie tam od dobrze ponad 20 lat nie ma; spieprzyliście ją sami, bez mojego udziału, a teraz jak trwoga, to po szmalec za granicę? Dream on....
Dużo lepiej odnoszą sie emigranci do współemigrantow, o których wiedzą że musieli spełnić rozmaite (coraz ostrzejsze) wymagania, by otrzymać prawo stałego pobytu.
Nikt nie jest natomiast specjalnie zainteresowany w stwarzaniu Polakom takich warunków za granicą, żeby Polska mogła wyeksportować swoje bezrobocie, bez potrzeby żadnych zasadniczych reform, przerzucając koszta świadczeń dla części swojej ludności na podatników innych krajow.
I nie rzucaj się, że jak jesteś za granicą, to przecież płacisz za granicą podatki, więc nikt do ciebie nie dokłada: po pierwsze, naprawdę płacisz ? - bo wielu gastarbeiterów sie uchyla; po drugie, płacisz je przez krótki czas, a nie przez całe życie zawodowe; a po trzecie to jest całe mnóstwo rzeczy, do których USA, Kanada czy Australia dokładają z budżetu, przeznaczonych z definicji dla własnej ludności, a nie dla każdego gościa, któremu na drugim końcu świata udało się uzbierać na bilet lotniczy.
5. Socjologia - solidarność plemienna:
Współplemieńcow to ty szukaj sobie, my dear Pedro, w Kutnie albo w Łomży.
Emigranci (w odróżnieniu od gastarbeiterów) to jest inne plemię. To są najczęściej ludzie bardzo zdeterminowani, którzy z własnej woli postanowili się za granicą osiedlić na stałe, założyć lub sprowadzić tam rodzinę, wychowywać tam dzieci i zintegrować się z krajem zamieszkania (co niekoniecznie znaczy zasymilować się albo wynarodowić - to są inne zagadnienia). Nie jest to lekki kawałek chleba; jeśli ci się wydaje, że emigracja to rzecz łatwa albo miła, to sam spróbuj.
Po kilku, kilkunastu czy więcej latach za granicą, emigranci z Polski to są już naturalizowani, pełnoprawni obywatele amerykańscy, kanadyjscy czy australijscy pochodzenia polskiego, a nie, jak to wam bez przerwy bębni krajowa propaganda, "Polacy na obcych paszportach", czy "Polacy przebywający za granicą" [w domyśle: chwilowo], po to mieszkający za granicą, żeby wyrwać kasę i szpanować nią potem w Polsce.
Bardzo poważna część emigracji mieszka za granicą nie dla kasy bynajmniej, tylko po to, mein lieber Pedro, żeby od was, od tego ogólnego pierdolnika w kraju, od waszego agresywnego i autorytarnego państwa, od "polskiego kotła" i od rodaków syczących z zazdrości jeden na drugiego, mieć wreszcie święty spokój.
6. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie:
Dopóki RP nie nauczy się traktować swoich obywateli jak każde normalne państwo zachodnie - jako ludzi wolnych, a nie poddanych; podmiot, a nie przedmiot - dopóty na zmianę istniejącego stanu rzeczy nie licz.
- dopóki każdy z waszych urzędników puszy się jak paw, oraz upiera, żeby nam przy każdej okazji pokazywać, kto jest górą;
- dopóki wpychacie nam na siłę polskie paszporty po pięciokrotnej cenie krajowej, w dodatku każąc sobie oddawać na zawsze oryginały naszych zagranicznych aktów stanu cywilnego, rejestrować nasze dzieci w polskich USC, od nowa się rozwodzić w polskich sądach, a potem czekać na paszport 6-9 miesięcy;
- dopóki nam grozicie, ze jak zechcecie, to nas nie wypuścicie z wizyty w Polsce z powrotem do domu i zrobicie z nami, co się wam spodoba - bo to, tamto i sramto;
- dopóki, wbrew naszej woli, automatycznie zawłaszczacie administracyjnie jako obywateli RP nasze urodzone za granicą dzieci, bez pytania rodziców o zdanie;
- dopóki każdy konsulat przekształcacie w zakład strzyżenia jeleni przy pomocy dramatycznych opłat za każdy przyłożony stempel i powietrze zużyte w poczekalni;
oraz
- dopóki umiemożliwiacie w praktyce kulturalny "rozwód" z RP tym, którzy z rozmaitych osobistych przyczyn chcieliby się zrzec obywatelstwa polskiego,
dopóty nie liczcie na żadne zmiany. "
Autor: prawdziwystarywiarus
Data: 19.03.2003 09:55
Chcia�em/am powiedzie� �e...
2 godziny temu