wtorek, 25 grudnia 2007

paszporcik dyplomatyczny a immunity he he he

0 comments
Passport - Wikipedia, the free encyclopedia: "Diplomatic passports are issued to diplomats and diplomatic representatives and other state employees according to the rules of a particular country. Having a diplomatic passport does not necessarily accord the bearer diplomatic immunity. Some countries' visa requirements may have different requirements for diplomatic and non-diplomatic passports."



http://en.wikipedia.org/wiki/Diplomatic_immunity


http://staryw.blogspot.com/2007/12/paszporty-dyplomatyczne.html




  1. BlogThis w operetce, IE i Firefox.
    Blogger: Pulpit nawigacyjny: ustawiasz język polski z prawej strony pulpitu.
  2. Wchodzimy na Pomoc Bloggera : What is BlogThis! ?
  3. Przeciągamy myszą BlogThis! <-- drag this link to your browser's Links bar" do paska nawigacyjnego operetki. Można przeciągnąć wprost stąd --> BlogThis!
  4. W Firefox przesuwamy --> BlogThis! do Bookmarks Toolbar.
  5. W IE nie wchodzi mi do Links, ale w IE można za to zainstalować Google Toolbar

piątek, 21 grudnia 2007

16 rocznica utworzenia Straży Granicznej.

0 comments



16 rocznica utworzenia Straży Granicznej.: "25 maja 2007 roku Ośrodek Tresury Psów Służbowych Straży Granicznej wspólnie z Łużyckim Oddziałem Straży Granicznej na Rynku w Lubaniu uroczyście obchodził 16 rocznicę powstania Straży Granicznej."

Wirtualna Polska - Wiadomości Wycenzurowane

0 comments
"Jako specyfikę nie tylko kanadyjską określił przedstawiciel MSWiA sytuację osób, które nie pozbyły się obywatelstwa polskiego, a pracują w instytucjach, gdzie posiadanie polskiego paszportu jest niezręczne, a nawet grozi utratą pracy. Chodzi o osoby pracujące w wojskowości, NASA czy instytucjach państwowych.



Z wypowiedzi ministra Stachańczyka wynika, że osoby, które znajdują się w takiej sytuacji powinny albo zmienić zawód, albo... zrzec się obywatelstwa polskiego.
- To nie jest perspektywa wyjazdu do Polski. Jest to perspektywa osobistego życiowego wyboru osoby w danej sytuacji - wyjaśnił Piotr Stachańczyk. (opr. pat)"

Wirtualna Polska - Wiadomości wydeletowane

piątek, 14 grudnia 2007

Po 10 dniach na Białorusi, Szwajcar zrezygnował z azylu

0 comments
"
2007-12-14 11:16

Pewien młody Szwajcar, który przyjechał na Białoruś, by prosić o azyl polityczny w państwie, które uważał za jedno z najlepszych na świecie, po 10 dniach zapragnął powrócić do Szwajcarii - pisze rosyjski dziennik 'Nowyje Izwiestija'.



Dziennik pisze, że jakiś czas temu na Białoruś z Polski wjechał ładą Szwajcar. Jego nazwiska nie podano. Pogranicznikom, jak pisze gazeta, dosłownie mowę odjęło, gdy gość z Zachodu poprosił o azyl polityczny. Żeby uzasadnić swą prośbę, oświadczył strażnikom na granicy, że uważa ich kraj - na równi z Wenezuelą i Kubą - za najlepszy na świecie.



Na potwierdzenie swych przekonań zaprezentował pełne wydanie dzieł Lenina, które miał w bagażniku.



Nie wiedząc, co począć z fanatykiem komunizmu, białoruskie służby wysłały Szwajcara do ośrodka imigrantów w Brześciu. Dopiero po kilku dniach rozmyślań służby imigracyjne rozpoczęły przygotowywać stosowne dokumenty dla przyszłego azylanta. Do tego jednak czasu młody miłośnik Lenina"



Wprost 24 - Po 10 dniach na Białorusi, Szwajcar zrezygnował z azylu




środa, 12 grudnia 2007

establyszmęt

0 comments
Fakty są takie, kolego starszy plecakowy:



Kwiat establyszmętu dyplomatycznego Najjaśniejszej Rzeczypospolitej,
wykształcony w najlepszych spec-uczelniach całego Układu Warszawskiego, z gębą
pełną pochwał najlepszego na świecie polskiego prawa, tego samego, co to
podobno jest ostoją Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a na mocy Konstytucyi
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej jest takie samo dla wszystkich, został obecnie
w niefortunnie publiczny sposób złapany za rękę na demonstracyi praktycznej,
gdzie oni tą Konstytucyę, oraz całą resztę swojego prawa, konkretnie mają, i
na jakiej głębokości ją tam przechowują.




A detalicznie chodzi o to, że najlepsze na świecie i takie samo jak wszędzie
indziej prawo paszportowo-obywatelskie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej ma
teraz obowiązywać co do przecinka w Sydney, a w ogóle nie obowiązywać w
Toronto. Znaczy, w Sydney Polakom polskich wiz do niepolskich paszportów teraz
się nie wydaje, zaś w Toronto się wydaje, na podstawie tych samych przepisów.




Przedtem, do lipca 2003 w Sydney, i do października 2003 w Toronto, było
zupełnie odwrotnie: najlepsze na świecie i takie samo jak wszędzie indziej
prawo paszportowo-obywatelskie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej miało
obowiązywać co do przecinka w Toronto, a w ogóle nie obowiązywać w Sydney - w
Sydney się wtedy wizy wydawało, a w Toronto się nie wydawało, naturalnie na
podstawie tych samych przepisów.




W dodatku okazuje sie jeszcze, że establyszmęt sydneyski zdaje się zamierzał
liczyć sobie w Sydney jakieś pieniądze za paszporty tymczasowe, wszędzie
indziej podobno bezpłatne, o której to inicjatywie lokalnej główny
niedorzecznik prasowy ich ministerium w odległej stolycy albo nic nie wie,
albo mu się nie chciało informować.




Zatem niewykluczone, że oprócz rozwiewania w trybie pilnym chmury smrodu, jaki
się uniósł nad tematem "praworządność a dyplomacya Rzeczypospolitej",
ministerium odpowiedzialne za polski establyszmęt konsularny powinno również
zawołać swoich inspektorów i rewizorów finansowych, żeby zrobili większy
remanent na temat kto, gdzie, komu, ile, i za co w establyszmęcie liczył, i z
kim się dzielił albo nie.




W końcu noblesse oblige, 64 miejsce na świecie w rankingu korupcyjnym
Transparency International (Corruption Perception Index) za rok 2003 (19
miejsc głębiej w korupcję niż w tym samym rankingu za rok 2002) zobowiązuje.
Jak się już coś kręci, to należy to czynić porządnie, i nie dać się złapać, co
zdaje się - unfortunately - właśnie nastąpiło.




Z zainteresowaniem obserwować teraz będziemy, jak polytyczna zwierzchność
establyszmętu w stolycy proponuje wyczyścić sobie obuwie z tego ekskremętu, co
im go za oceanami hojną ręką napompowali podwładni inteligentni inaczej.




A teraz niech nam kolega plecakowy opowie, jak jego zdaniem opisy tych
akrobacji urzędniczych establyszmętu stanowią niegodne i nieuzasadnione
krytykanctwo całej Polski i wszystkich Polaków, bo przecież im ciszej nad taką
trumną, tym lepiej, n’est ce pas, kolego plecakowy?




Zwłaszcza dla establyszmętu."



Polonia ☼ 2 ☼ - Forum dyskusyjne - prywatne | Gazeta.pl

niedziela, 9 grudnia 2007

stereotyp

0 comments
W kilku wypowiedziach
pojawił się wątek relacji polsko-amerykańskich związany ze stereotypami narodowościowymi. Przytaczam je w całości:
W Stanach cały czas istnieje stereotyp „głupiego Polaczka”. W Unii tak nie ma. W Ameryce nie ceni się Polaków. Nawet tych wysoko
wykształconych. Istnieje silne lobby anty-polskie. Ale my nadal tam będziemy jak muchy do lepu… (W39)
Mówię biegle po angielsku. Na ogół wszyscy biorą mnie za Niemca lub Holendra. Tylko po tym ich zawsze tradycyjnym „where are
you guys from?” gdy mówiłem „Poland” i słyszałem w odpowiedzi „a Lecz Waleza” widziałem często w oczach takie współczucie
i niedowierzanie, że ja to ja, że taki europejsko wyglądający facio może być z takiego dzikiego kraju jak Polska. (W56)

To jest cenzura polityczna

0 comments
Gazeta.pl : Forum : Wielka Brytania i Irlandia:

"Torfowy, twoja ostatnia interwencja cenzorska ma tyle wspólnego z netykietą, spamem, trollami, delikatnymi uczuciami innych użytkowników forum WBiI etc., co inicjatywa RPO z troską o polskich pracownikow w UK. To jest cenzura polityczna, wycinasz wszystko, co jest niewygodne dla waadzy krajowej i zagraża dojeniu przez RP tej dojnej krowy, co to ma w UK pysk i żłób, który sama sobie napełnia, ale za to wymię w Polsce, w zasięgu ręki polskiej skarbówki. Tyle na tym zyskasz, że krowa zrobi jeden krok naprzód, a skarbówka zostanie z gołą ręką.

Ciekawa jest ta twoja paniczna reakcja na widok wątku założonego przez faceta pracującego w UK, który rzeczowo ocenił idiotyczny pomysł pakowania polskiego państwowego nosa do kieszeni Polakow w UK pod pretekstem opieki, której on i wszyscy inni, którzy sobie w UK radzą - nie potrzebują. Polacy m.in. również i po to tam pojechali do pracy, żeby od RP z jej opieką i urzędnikami mieć święty spokój. Rób tak dalej - jak będziecie swoją dojną krowę dalej denerwować takimi genialnymi pomysłami, to ci Polacy po prostu do Polski nie wrócą. Zostaną nową Polonią Zachodu oraz naszymi przyjaciółmi, zamiast pracować od rana do nocy na nową limuzynę nowego wicepremiera i wpłacać Polsce podatki bez korzystania z polskich świadczeń. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zarobione w UK pieniądze Polacy wydawali w UK, zamiast je transferować do Polski i płacić tam podatek, nie otrzymując od was nic w zamian.

Wam się całkowicie błędnie w Polsce wydaje, że RP ma z definicji prawo zabrać komuś, kto mieszka i pracuje w innym kraju, jego ciężko zarobioną kasę, bo tak się jej podoba i w "przepysach" tak żeście sobie napisali. W praktyce, RP musi mocno popracować, żeby na jakąkolwiek kasę od pracujacych za granicą zasłużyć. A jak będziecie się zanadto nachalnie narzucać obywatelom pracującym za granicą, to nowa polska fala emigracyjna zaćmi swoimi rozmiarami wszystkie poprzednie, i zamiast do lekarza będziecie w końcu w Polsce z chorym dzieckiem chodzić do znachora.

Wlaśnie skonczyłem rozmawiać przez telefon z kumplem jeszcze z Uniwersytetu Warszawskiego, dziś pracującym od kilkunastu lat na poważnym stanowisku w HM Treasury. Nota bene facet nadal świetnie włada polskim, czyta fora GW w celach zawodowych, i natychmiast wiedział, o co mi chodzi. Źródłowo i przystępnie objaśniam ci więc, co się stało i skąd się wzięła ta wasza nagła troska o polsko-brytyjską krowę, która absolutnie musi mieć u swego boku polskiego weterynarza, bo niepolski jest niedobry. Otóż, chodzi tutaj o skok Warszawy na dane osobowe Polaków pracujących w UK. Sami nie jesteście w stanie tych danych ustalić z powodu bardaku administracyjnego, a bez nich nic nie możecie zrobić większości uchylających się od braterskiego uścisku polskiego fiskusa.

Okazuje się, że szefostwo HM Revenue & Customs niedawno odmówiło polskiemu MinFin skompilowania i udostępnienia Warszawie pełnej listy Polaków pracujących w UK, razem z identyfikującymi danymi osobowymi i chronionymi prawem brytyjskim osobistymi danymi podatkowymi. Jakoś nie pochwaliliście się tym w prasie krajowej, ciekawe czemu?

Odmówiono wam z trzech powodów:

1. Rzecz jest w zasadzie niewykonalna technicznie w granicach rozsądnych kosztów - HM R&C nie rejestruje obywatelstwa brytyjskich podatników; w UK placą podatki mieszkajacy tam ludzie z całego świata. Fiskusowi UK jest i zawsze było obojętne, czy brytyjski podatnik jest Szkotem, Polakiem, Szwajcarem czy Eskimosem, byle w terminie placił należny brytyjski podatek dochodowy, reszta to jego sprawa.

2. Rzecz jest niewykonalna prawnie. Brytyjskie (i unijne) prawo o ochronie danych osobowych zakazuje wykorzystywania danych osobowych do jakichkolwiek innych celow niż te, dla których je zebrano.

Polskie prawo zresztą też, tak samo, ale polska ustawa o ochronie danych osobowych ma celowo pozostawione luki w formie klauzuli typu - "oraz w każdym innym przypadku, kiedy państwu się tak spodoba", umożliwiające polskiej klasie urzędniczej olewanie ducha tego prawa bez technicznego naruszenia jego litery.

Dane podatkowe w zasobach informacyjnych HM R&C zostały zebrane dla celów administracji brytyjskiego podatku dochodowego, a nie dla wspomagania dojenia krowy przez Warszawę, i nie ma zmiłuj. Ponieważ aparat państwowy UK ma to do siebie, że poczuwa się do przestrzegania własnego prawa, a brytyjskie ustawodawstwo nie zawiera takich samych jak polskie tylnych drzwi, to nic dyskretnie nie dostaniecie pod stołem. W najlepszym wypadku możecie dostać oficjalnie z HM R&C "sanitised" wersję tego zbioru danych, który się wam śni po nocach. Wersję starannie wypraną z danych pozwalających zidentyfikować indywidualnych podatników, przeznaczoną do celow statystycznych. Będziecie mogli ustalić na tej podstawie, ile kasy nie dostajecie, ale nic więcej.

3. Nawet gdyby było technicznie możliwe aby taką, wymarzoną przez polską skarbówkę, centralną listę donosową polskich płatników brytyjskiego podatku dochodowego w UK zestawić, to i tak nic z tego nie będzie. A nic z tego nie będzie, bo nawet na odcinku współpracy miedzynarodowej organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, czyli dla celów 'law enforcement' , brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych kategorycznie zakazuje procederu znanego jako "fishing expeditions".

"Fishing expedition" to udostępnianie dużych bloków danych, dotyczących setek, tysięcy, albo setek tysięcy osób, pod nieobecność konkretnego, ***udokumentowanego*** indywidualnego zarzutu, lub ***uzasadnionego*** podejrzenia, że konkretny, indywidualny podatnik brytyjski popełnił zagraniczne przestępstwo skarbowe. Według brytyjskiego prawa, nie udostępnia się całych zbiorów danych po to, żeby odbiorca sobie w tych danych grzebał i łowił ryby ('fishing') według własnego uznania, szukając czy mjest w tym zbniorze ktoś, komu można coś dopasować.

Urząd Skarbowy RP może zażądać i otrzymać od HM R&C informacje o brytyjskich dochodach i brytyjskich podatkach konkretnego obywatela polskiego Jana Kowalskiego, zidentyfikowanego w konkretny sposób (data i miejsce urodzenia, adres w UK, brytyjski numer rejestracji podatkowej, PESEL, nr paszportu), ale tylko o tyle, o ile jest US w stanie załączyć zadowalające dla HM R&C wyjaśnienia, na jakiej podstawie w Polsce podejrzewa się, że ten konkretny Jan Kowalski robi w konia polskiego fiskusa i konkretnie w jaki sposób.

Polska skarbówka nie może natomiast dostać od fiskusa UK ani danych podatkowych wszystkich brytyjskich podatników o nazwisku Kowalski, ani listy wszystkich obywateli polskich płacących podatki w UK. Musielibyście uzasadnić, że cała taka lista to są "tax evaders"; a tego nie możecie zrobić, bo nie macie ich indywidualnych danych osobowych. Nie możecie Brytyjczykom powiedzieć, że CO PRAWDA NIE WIECIE KTO, ANI GDZIE, ALE ZA TO NMA PEWNO WIECIE, ŻE NIE PŁACĄ polskich podatków. Dlatego chcecie te dane osobowe wydrzeć z UK jakimś sposobem polskich spryciarków.

Dane jako takie, to wy właściwie już macie u siebie, ale balagan w nich jest u was taki, że nie macie (na szczęście) pojęcia, kto kiedy jest w jakim kraju, czy mieszka stale w Polsce, czy za granicą, gdzie mieszka, gdzie pracuje, ile zarabia, jak go znaleźć etc. To świetnie, niezdrowo jest wiedzieć za dużo. Zresztą ochrona prywatności to jest standard europejskich stosunków państwo-obywatel, najwyższy czas się do niej przyzwyczaić. Ale wy jak zwykle wszystko wiecie lepiej, stąd ten desperacki skok na dane osobowe, pod pozorem opieki nad polskimi pracownikami prześladowanymi w UK (poprzedni skok na dane osobowe był pod pozorem nowych polskich przepisów paszportowych wprowadzonych od 1 stycznia 2003).

Zwłaszcza, że ciągle odsuwa się wam termin wejścia do strefy Schengen, po którym obiecujecie sobie, że będziecie wtedy tropić każdego Polaka w całej Unii, nadużywając w tym celu bazy danych SIS II i biura SIRENE w Warszawie jako super-systemu meldunkowego na całą Europę. A Bruksela będzie się pewnie temu przyglądać i oklaskiwać, hehehe...

Żadnej ogólnej listy obywateli polskich płacących podatki w UK urząd HM R&C zresztą sam nie posiada, bo nie gromadzi i nie przetwarza danych o obywatelstwie podatników. Taką listę trzeba by dopiero zrobić, nie łatwo i nie tanio. Żeby taką listę stworzyć, trzeba by dokonać dość skomplikowanego 'data matching' na dużą skalę między bazami danych Home Office a bazami danych HM Treasury, konkretnie pomiędzy departamentem Home Office do spraw Immigration & Nationality, a Her Majesty's Revenue and Customs. Tego nikt dla was nie zrobi, zwłaszcza po cichu, bo trzeba by po drodze poważnie naruszyć brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych, oraz odnośną unijną dyrektywę.


Zaś Rząd Jej Królewskiej Mości nie będzie specjalnie dla was szukał dziury w całym po to, żeby Warszawa była z niego zadowolona, ani nie bedzie ryzykował zejścia ok. ćwierć miliona polskich podatników, regularnie płacących podatki fiskusowi UK, do szarej strefy bezpodatkowej ekonomii gotówkowej.


Zrozumiałeś, czy mam wyjaśnić jeszcze przystępniej?
"Torfowy, twoja ostatnia interwencja cenzorska ma tyle wspólnego z netykietą, spamem, trollami, delikatnymi uczuciami innych użytkowników forum WBiI etc., co inicjatywa RPO z troską o polskich pracownikow w UK. To jest cenzura polityczna, wycinasz wszystko, co jest niewygodne dla waadzy krajowej i zagraża dojeniu przez RP tej dojnej krowy, co to ma w UK pysk i żłób, który sama sobie napełnia, ale za to wymię w Polsce, w zasięgu ręki polskiej skarbówki. Tyle na tym zyskasz, że krowa zrobi jeden krok naprzód, a skarbówka zostanie z gołą ręką.

Ciekawa jest ta twoja paniczna reakcja na widok wątku założonego przez faceta pracującego w UK, który rzeczowo ocenił idiotyczny pomysł pakowania polskiego państwowego nosa do kieszeni Polakow w UK pod pretekstem opieki, której on i wszyscy inni, którzy sobie w UK radzą - nie potrzebują. Polacy m.in. również i po to tam pojechali do pracy, żeby od RP z jej opieką i urzędnikami mieć święty spokój. Rób tak dalej - jak będziecie swoją dojną krowę dalej denerwować takimi genialnymi pomysłami, to ci Polacy po prostu do Polski nie wrócą. Zostaną nową Polonią Zachodu oraz naszymi przyjaciółmi, zamiast pracować od rana do nocy na nową limuzynę nowego wicepremiera i wpłacać Polsce podatki bez korzystania z polskich świadczeń. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zarobione w UK pieniądze Polacy wydawali w UK, zamiast je transferować do Polski i płacić tam podatek, nie otrzymując od was nic w zamian.

Wam się całkowicie błędnie w Polsce wydaje, że RP ma z definicji prawo zabrać komuś, kto mieszka i pracuje w innym kraju, jego ciężko zarobioną kasę, bo tak się jej podoba i w "przepysach" tak żeście sobie napisali. W praktyce, RP musi mocno popracować, żeby na jakąkolwiek kasę od pracujacych za granicą zasłużyć. A jak będziecie się zanadto nachalnie narzucać obywatelom pracującym za granicą, to nowa polska fala emigracyjna zaćmi swoimi rozmiarami wszystkie poprzednie, i zamiast do lekarza będziecie w końcu w Polsce z chorym dzieckiem chodzić do znachora.

Wlaśnie skonczyłem rozmawiać przez telefon z kumplem jeszcze z Uniwersytetu Warszawskiego, dziś pracującym od kilkunastu lat na poważnym stanowisku w HM Treasury. Nota bene facet nadal świetnie włada polskim, czyta fora GW w celach zawodowych, i natychmiast wiedział, o co mi chodzi. Źródłowo i przystępnie objaśniam ci więc, co się stało i skąd się wzięła ta wasza nagła troska o polsko-brytyjską krowę, która absolutnie musi mieć u swego boku polskiego weterynarza, bo niepolski jest niedobry. Otóż, chodzi tutaj o skok Warszawy na dane osobowe Polaków pracujących w UK. Sami nie jesteście w stanie tych danych ustalić z powodu bardaku administracyjnego, a bez nich nic nie możecie zrobić większości uchylających się od braterskiego uścisku polskiego fiskusa.

Okazuje się, że szefostwo HM Revenue & Customs niedawno odmówiło polskiemu MinFin skompilowania i udostępnienia Warszawie pełnej listy Polaków pracujących w UK, razem z identyfikującymi danymi osobowymi i chronionymi prawem brytyjskim osobistymi danymi podatkowymi. Jakoś nie pochwaliliście się tym w prasie krajowej, ciekawe czemu?

Odmówiono wam z trzech powodów:

1. Rzecz jest w zasadzie niewykonalna technicznie w granicach rozsądnych kosztów - HM R&C nie rejestruje obywatelstwa brytyjskich podatników; w UK placą podatki mieszkajacy tam ludzie z całego świata. Fiskusowi UK jest i zawsze było obojętne, czy brytyjski podatnik jest Szkotem, Polakiem, Szwajcarem czy Eskimosem, byle w terminie placił należny brytyjski podatek dochodowy, reszta to jego sprawa.

2. Rzecz jest niewykonalna prawnie. Brytyjskie (i unijne) prawo o ochronie danych osobowych zakazuje wykorzystywania danych osobowych do jakichkolwiek innych celow niż te, dla których je zebrano.

Polskie prawo zresztą też, tak samo, ale polska ustawa o ochronie danych osobowych ma celowo pozostawione luki w formie klauzuli typu - "oraz w każdym innym przypadku, kiedy państwu się tak spodoba", umożliwiające polskiej klasie urzędniczej olewanie ducha tego prawa bez technicznego naruszenia jego litery.

Dane podatkowe w zasobach informacyjnych HM R&C zostały zebrane dla celów administracji brytyjskiego podatku dochodowego, a nie dla wspomagania dojenia krowy przez Warszawę, i nie ma zmiłuj. Ponieważ aparat państwowy UK ma to do siebie, że poczuwa się do przestrzegania własnego prawa, a brytyjskie ustawodawstwo nie zawiera takich samych jak polskie tylnych drzwi, to nic dyskretnie nie dostaniecie pod stołem. W najlepszym wypadku możecie dostać oficjalnie z HM R&C "sanitised" wersję tego zbioru danych, który się wam śni po nocach. Wersję starannie wypraną z danych pozwalających zidentyfikować indywidualnych podatników, przeznaczoną do celow statystycznych. Będziecie mogli ustalić na tej podstawie, ile kasy nie dostajecie, ale nic więcej.

3. Nawet gdyby było technicznie możliwe aby taką, wymarzoną przez polską skarbówkę, centralną listę donosową polskich płatników brytyjskiego podatku dochodowego w UK zestawić, to i tak nic z tego nie będzie. A nic z tego nie będzie, bo nawet na odcinku współpracy miedzynarodowej organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, czyli dla celów 'law enforcement' , brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych kategorycznie zakazuje procederu znanego jako "fishing expeditions".

"Fishing expedition" to udostępnianie dużych bloków danych, dotyczących setek, tysięcy, albo setek tysięcy osób, pod nieobecność konkretnego, ***udokumentowanego*** indywidualnego zarzutu, lub ***uzasadnionego*** podejrzenia, że konkretny, indywidualny podatnik brytyjski popełnił zagraniczne przestępstwo skarbowe. Według brytyjskiego prawa, nie udostępnia się całych zbiorów danych po to, żeby odbiorca sobie w tych danych grzebał i łowił ryby ('fishing') według własnego uznania, szukając czy mjest w tym zbniorze ktoś, komu można coś dopasować.

Urząd Skarbowy RP może zażądać i otrzymać od HM R&C informacje o brytyjskich dochodach i brytyjskich podatkach konkretnego obywatela polskiego Jana Kowalskiego, zidentyfikowanego w konkretny sposób (data i miejsce urodzenia, adres w UK, brytyjski numer rejestracji podatkowej, PESEL, nr paszportu), ale tylko o tyle, o ile jest US w stanie załączyć zadowalające dla HM R&C wyjaśnienia, na jakiej podstawie w Polsce podejrzewa się, że ten konkretny Jan Kowalski robi w konia polskiego fiskusa i konkretnie w jaki sposób.

Polska skarbówka nie może natomiast dostać od fiskusa UK ani danych podatkowych wszystkich brytyjskich podatników o nazwisku Kowalski, ani listy wszystkich obywateli polskich płacących podatki w UK. Musielibyście uzasadnić, że cała taka lista to są "tax evaders"; a tego nie możecie zrobić, bo nie macie ich indywidualnych danych osobowych. Nie możecie Brytyjczykom powiedzieć, że CO PRAWDA NIE WIECIE KTO, ANI GDZIE, ALE ZA TO NMA PEWNO WIECIE, ŻE NIE PŁACĄ polskich podatków. Dlatego chcecie te dane osobowe wydrzeć z UK jakimś sposobem polskich spryciarków.

Dane jako takie, to wy właściwie już macie u siebie, ale balagan w nich jest u was taki, że nie macie (na szczęście) pojęcia, kto kiedy jest w jakim kraju, czy mieszka stale w Polsce, czy za granicą, gdzie mieszka, gdzie pracuje, ile zarabia, jak go znaleźć etc. To świetnie, niezdrowo jest wiedzieć za dużo. Zresztą ochrona prywatności to jest standard europejskich stosunków państwo-obywatel, najwyższy czas się do niej przyzwyczaić. Ale wy jak zwykle wszystko wiecie lepiej, stąd ten desperacki skok na dane osobowe, pod pozorem opieki nad polskimi pracownikami prześladowanymi w UK (poprzedni skok na dane osobowe był pod pozorem nowych polskich przepisów paszportowych wprowadzonych od 1 stycznia 2003).

Zwłaszcza, że ciągle odsuwa się wam termin wejścia do strefy Schengen, po którym obiecujecie sobie, że będziecie wtedy tropić każdego Polaka w całej Unii, nadużywając w tym celu bazy danych SIS II i biura SIRENE w Warszawie jako super-systemu meldunkowego na całą Europę. A Bruksela będzie się pewnie temu przyglądać i oklaskiwać, hehehe...

Żadnej ogólnej listy obywateli polskich płacących podatki w UK urząd HM R&C zresztą sam nie posiada, bo nie gromadzi i nie przetwarza danych o obywatelstwie podatników. Taką listę trzeba by dopiero zrobić, nie łatwo i nie tanio. Żeby taką listę stworzyć, trzeba by dokonać dość skomplikowanego 'data matching' na dużą skalę między bazami danych Home Office a bazami danych HM Treasury, konkretnie pomiędzy departamentem Home Office do spraw Immigration & Nationality, a Her Majesty's Revenue and Customs. Tego nikt dla was nie zrobi, zwłaszcza po cichu, bo trzeba by po drodze poważnie naruszyć brytyjskie prawo o ochronie danych osobowych, oraz odnośną unijną dyrektywę.



Zaś Rząd Jej Królewskiej Mości nie będzie specjalnie dla was szukał dziury w całym po to, żeby Warszawa była z niego zadowolona, ani nie bedzie ryzykował zejścia ok. ćwierć miliona polskich podatników, regularnie płacących podatki fiskusowi UK, do szarej strefy bezpodatkowej ekonomii gotówkowej.



Zrozumiałeś, czy mam wyjaśnić jeszcze przystępniej?

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=36489137&a=36489137


forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=36489137&a=36489255


forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44&w=26910281&a=26910281"

środa, 5 grudnia 2007

Zadania bieżące polskiej diaspory

0 comments
"PROPONOWANY TEKST LISTU DO KONFERENCJI
"KU EUROPIE. ZADANIA POLSKIEJ DIASPORY".



Kazdy moze podpisac ten tekst, ewentualnie przedtem zmieniajac w nim, co
zechce, wedlug wlasnego uznania, i wyslac go tak do adresata, jak i do jak
najwiekszej liczby znajomych.





Pan

Leszek Watróbski

Pelnomocnik Rektora US ds. kontaktów z Polonia

Uniwersytet Szczecinski

leszek.watrobski@univ.szczecin.pl




[miejsce, data]



Szanowny Panie,



Poniewaz, z przyczyn wylozonych ponizej, nie bede niestety mógl przybyc na
II Miedzynarodowa Konferencje Polonijna "Polska-Polonia - wzajemne
oczekiwania", organizowana w dniach 18-20 wrzesnia br. w Szczecinie, aby
zapoznac sie tam z najnowsza lista zadan przewidzianych w kraju do
sprezystego wykonania przez polska diaspore, pozwalam sobie na przeslanie
pisemnego komentarza na temat wzajemnych oczekiwan Polski i Polonii.



wtorek, 4 grudnia 2007

Tylko na Okęciu

0 comments
"W ubieglym roku Polakow w USA zbulwersowaly opisane przez "Nowy Dziennik" przypadki wybiorczego zatrzymywania na granicy osob wyjezdzajacych z Polski do USA do czasu wyrobienia polskiego dokumentu podrozy. Sprawa obudzila wiele emocji, tym bardziej ze praktyki sluzb granicznych budzily wiele watpliwosci. Straz Graniczna wpuszczala bez mrugniecia okiem na terytorium RP podwojnego obywatela na podstawie zagranicznego paszportu ­ nie pytajac sie go o posiadanie polskiego obywatelstwa. Klopoty zaczynaly sie dopiero przy wylocie z Okecia. Tymczasem ­ jesli przepisy mialyby byc konsekwentnie wprowadzane w zycie ­ to wlasnie przy wjezdzie do Polski powinno sie pytac o polski paszport i pouczac ja o koniecznosci wyrobienia waznych dokumentow.



Nasz prywatne sledztwo wykazalo tez, ze przepis stosowano tylko na warszawskim lotnisku, i to wylacznie wobec osob odlatujacych do USA i Kanady. Nie stosowano go wobec podwojnych obywateli, gdzie dla Polakow nie ma obowiazku wizowego. Dlatego wiele osob z podwojnym obywatelstwem potraktowalo praktyki Strazy Granicznej jako szykane. Na innych przejsciach granicznych (wlacznie z Balicami, skad odlatuja samoloty do USA) funkcjonariusze Strazy Granicznej na pytanie o "polityke dwoch paszportow" otwierali oczy ze zdumienia i nie wiedzieli, o co chodzi.



Sprawa paszportow tez swoje glebokie podloze emocjonalne. Dotyczy bowiem nie tylko sporu o charakterze prawnym, ale takze najglebszych uczuc ­ poczucia patriotyzmu, przynaleznosci narodowej czy uprzedzen pozostalych po latach komunizmu."



Polski WEB w Detroit-Paszporty

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Wujka postrzelili...

0 comments
"Ta rozgałęziona rodzina była źródłem udręki po latach, gdy wypełniało się podania o paszport. Wszystkich wujków i ciotko za granicą trzeba było szczegółowo wymienić - a rubryki były nieduże..."



chamopole: Wujka postrzelili...

niedziela, 2 grudnia 2007

Niezwykły papier

0 comments
"UWAGA: nie jest możliwe wydrukowanie formularza wniosku paszportowego ze strony internetowej Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku. Wniosek paszportowy drukowany jest na specjalnie do tego przystosowanym papierze i nie ma możliwości wydrukowania go na zwykłym papierze. Kwestionariusze paszportowe można wypełnić w Konsulacie, lub złożyć zamówienie e-mailem: visapassport@polishconsulateny.org, faxem: 646 237 21 24, lub listownie: 233 Madison Ave, NY NY 10016, podając dokładny adres, na który mają być przesłane."



Consulate General of The Republic of Poland in New York

sobota, 1 grudnia 2007

teoria o trójzaborowości - bomba!

0 comments
Rolex:


"Współczesna Polska traktuje obywateli trójzaborowo, to znaczy: po rosyjsku - jak szmatę, po austriacku: jak Józefa K i po niemiecku: Maul halten."
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...