Paszportowa przygoda byłego obywatela 2001-03-29
Cała ta historia pokazuje, że wbrew zarzekaniu się ministra Stachańczyka, że "pułapka paszportowa" nie istnieje, RP w wielu wypadkach nie ma bladego pojęcia, kto jest, a kto nie jest obywatelem polskim. Urzędnicy zgadują, zaś wyniki zgadywanki i ewentualne wątpliwości tłumaczą wyłącznie na korzyść państwa. A jak już Rzeczpospolita Polska ogłosi kogoś swoim obywatelem - zupełnie dowolnie, decyzją kaprala Straży Granicznej podjętą z powodu polsko brzmiącego nazwiska, albo miejsca urodzenia, albo niebieskich oczu, albo blond włosów, lub może nie dość szerokiego uśmiechu, to ten ktoś ma UDOWODNIĆ Rzeczypospolitej Polskiej dokumentami, że nie jest jej obywatelem. W przeciwnym razie staje się własnością państwa polskiego.
Szykany wobec podróżnych z obcymi paszportami ze strony polskich urzędników prawdopodobnie nigdy nie ustaną same z siebie - nie dość, że leżą w charakterze narodowym zawistnych rodaków, to rząd w Warszawie nadał im obecnie rangę nieomal podstawy bytu państwowego. W każdym razie, szykany nie ustaną aż do czasu, kiedy poszkodowani obywatele obcy zaczną pozywać Rzeczpospolitą Polską do sądu o wysokie odszkodowania.
Chcia�em/am powiedzie� �e...
2 godziny temu